Aktualności

„Tak ukochali ten swój ocean” – jacy są Portugalczycy? Rozmowa z Polką na emigracji.

12 lipca 2022

Ala jest mamą dwójki maluchów, trzyletniego i rocznego, a także żoną Peruwiańczyka i od pięciu lat mieszkanką Lizbony. Jej życiowa podróż zaczęła się od zagranicznych studiów w Edynburgu. Później, jak sama mówi, żeby nie zasiedzieć się w jednym miejscu, wyruszyła do Hiszpanii, gdzie spędziła siedem lat, nauczyła się języka i poznała przyszłego męża. W Lizbonie mieli zostać tylko na chwilę, tymczasem to tutaj założyli rodzinę. Nie wykluczają jednak, że za jakiś czas poniesie ich dalej w świat.

Na spotkanie z nią jadę do kawiarni na drugi koniec miasta, z dala od centrum, nieopodal końcowej stacji metra Telheiras. Ulice przypominają mi Polskę, jest swojsko i naturalnie. Szuram nogami po stertach suchych liści i po raz pierwszy od przyjazdu czuję ich słodki, delikatny zapach. Oddycham głębiej i czuję się jak w domu. Wsiąkam w to miejsce i cieszę się ciszą, tak odmienną od całodobowego gwaru w centrum miasta.

Ala jest niezwykle enegiczną kobietą, co natychmiast rzuca się w oczy w kontraście ze spokojnymi i oszczędnymi w środkach Portugalczykami. Jej śmiech jest zaraźliwy, mówi od serca i ma dar uważności, którego wielu z nas brakuje. Zapamiętuje i obrazowo opisuje ludzi i miejsca. Od razu przychodzi do mnie myśl, że powinna napisać książkę. Szczególnie, że jej historia do nudnych nie należy.

Opowiedziałaś mi jak się tutaj znalazłaś, a ja opowiedziałam ci o mojej książce. Powiedz, proszę, czym ty się zajmujesz?

Dziećmi! (śmiech)

I jak to jest zajmować się dziećmi z Lizbonie?

Wszystkie swoje sprawy odłożyłam na bok, bo dzieciaki są bardzo energiczne. Wszystko co do tej pory robiłam jest w tej chwili na bocznym torze. Postanowiliśmy, że kiedy malutka pójdzie do przedszkola, to ja wrócę do pracy.

A jak się odnaleźliście z mężem po przyjeździe?

Przyjechaliśmy tutaj z Hiszpanii, więc były pewne podobieństwa, ale jednocześnie dużo różnic. Powiedziałabym, że to tak jak Polska i Czechy – wydaje się, że są takie podobne. I tutaj też tak było. Ale jak się obie te kultury zna, to wyczuwalnych jest mnóstwo różnic. Odnaleźliśmy się o tyle łatwo, że oboje mieszkaliśmy wcześniej za granicą i nie był to nasz pierwszy nowy kraj. Nie była to pierwsza zmiana, czy pierwszy wyjazd. Ale w pewnych kwestiach jest trudniej, bo Portugalczycy to naród dużo wolniejszy. W kwestiach administracyjnych, czy formalnych na przykład. Tutaj to zależy na kogo trafisz w okienku. Jak ktoś chce ci pomóc, to się uda, a jak nie, to może być różnie. Pod tym względem jest trudniej.

Słyszałam, że Portugalczycy mają ciekawe podejście do czasu, do terminów. Spóźnienia na porządku dziennym…

Tak, tak. Taka anegdotka na przykład. Nasz syn się tu urodził, więc z automatu przysługuje mu obywatelstwo portugalskie. Żeby go zarejestrować trzeba było wypełnić dokument do urzędu, który wówczas był w stanie strajku. Przez kolejny rok chodziliśmy tam i stale był strajk. Później się zaczął Covid, no i tak się złożyło, że wczoraj w końcu złożyliśmy dokumenty.

On ma już trzy lata, tak?

Tak, trzy lata to zajęło.

I nie ma z tym problemu, że ma trzy lata, a dopiero są dokumenty?

Nie, absolutnie! (śmiech) Tak to tu wygląda, że jest bardzo luźne podejście. Nawet do spraw dosyć istotnych.

I to było dla ciebie najtrudniejsze, kiedy tu przyjechałaś?

Dla mnie tak. Do tej pory zresztą jest. Uważam, że brakuje kompetentnych ludzi. Wiele razy się z tym spotkałam i czułam, że w pracy brakuje ludzi, którzy przywiązują wagę do swoich obowiązków. To trochę kwestia kulturowa tej latynoskiej grupy etnicznej. Jeśli zestawimy takie podejście z brytyjskim, skandynawskim czy niemieckim, to widzimy kompletną przepaść. Ciężko ich zdyscyplinować.

A jakieś pozytywy? Za co kochasz to miejsce?

Za krajobraz. Klimat jest okej, ale kwestie klimatyczne nie są dla mnie istotne. Ludzie często wybierają Półwysep Iberyjski bo dużo słońca i ciepło. Dla mnie to nie jest wyznacznik jakości życia. Mnie się żyło rewelacyjnie także w Szkocji, gdzie – w porównaniu – słońca jest bardzo mało. Ale mi tamtem klimat też pasował. Tutaj jest okej, ale nie jestem tu bo jest fajna pogoda. Doceniam ją, ale lubię zimy i lubię śnieg, którego tu z kolei nie ma.

Cenię tutaj ładny krajobraz i spokój. W porównaniu na przykład z Madrytem, w którym jest straszny pęd i zgiełk na co dzień, tutaj nawet stolica jest dosyć spokojna. Kiedy pierwszy raz tu przyjechałam, właśnie z Madrytu, czułam się jakbym przyjechała na wieś. To było tak miłe, przyjemne. Oczywiście Lizbona od tamtej pory bardzo zmieniła swoje oblicze, bo to było lata temu. Kiedy się przeprowadziłam już tak nie było. Lizbona nabierała tego turystycznego rozmachu, pędu europejskiego miasta, ale nadal jest jedną z tych mniejszych i spokojniejszych stolic. Tu mi się podoba przede wszystkim, że jest zielono. Jest dużo eukaliptusa i tym podobnych, więc trochę brakuje mi takich lasów iglastych jak w Polsce, ale jest zielono i bardzo ładnie. Poza tym, w ludziach jest więcej spokoju. W Polsce dominuje taka nerwowość u ludzi, wszyscy się gdzieś spieszą, pędzą, a tutaj jest inaczej.

I to się też udziela, prawda? Ten luz?

Tak.

A czy czegoś ci tu brakuje? Czytałam o lekarzach, kosmetykach, specjalistach, drogich lekach…

Kosmetyków faktycznie jest raczej okrojona gama. Ja sobie kosmetyki głównie w Polsce kupuję. Tutaj faktycznie jest mało dobrych produktów. Z lekarzy znajdzie się nawet polski dentysta, psycholog, ortodonta chyba, pewnie jeszcze trochę specjalistów, gdyby poszperać. Mi za to bardzo brakuje polskiego jedzenia. Tutaj mają dobre jedzenie, ale jest bardzo proste. Są dobre ryby, ale ja lubię też bigos i kiełbasę. A tutaj jest wszystko takie jałowe trochę. Bardzo podobne do siebie. I we mnie jest właśnie ta tęsknota za urozmaiceniem tego jedzenia. Kiszona kapusta, ogórek, albo dobra wędlina to coś, czego tu nie znajdziesz. Świeża rybka jest fajna, ale trochę mi brakuje smaków z Polski. No i przede wszystkim brakuje mi dobrego chleba. Tutaj jest w miarę dobry, ale to jednak tylko cień w porównaniu z polskim chlebem. Niektóre przepisy mogę odtworzyć w domu, ale wszystkiego się nie da przez brak składników i inne warunki klimatyczne.

A jeśli chodzi o mieszkańców? Jak byś ich określiła?

Wiadomo, że ludzie z miasta, ze stolicy zawsze są trochę inni. W samej Lizbonie jest cała masa obcokrajowców, którzy żyją z pracy zdalnej. Jeśli chodzi o Portugalczyków, mnie się podobają ludzie prości, na wsi. Są serdeczni, życzliwi. Myślę, że Portugalczycy ogólnie są bardzo nostalgiczni. Nie powiedziałabym, że smutni, ale nostalgiczni są bardzo. Tak przynajmniej wynika z mojego doświadczenia. To moja subiektywna obserwacja. Nie tryskają energią i radością. Mają na przykłąd taką potrzebę – tak jak ja mam potrzebę, by jechać w góry zobaczyć śnieg – tak oni mają potrzebę obcowania z oceanem i kontemplowania go. Czego ja nie rozumiem. Nie wiem na czym to polega, bo oni właściwie spedzają tak czas i mogą patrzeć w dal godzinami.

Czy to jest to słynne saudade?

Chyba trochę tak. Saudade to jest też fado, choć i ono bywa różne. Bywa fado weselsze i smutniejsze, ale na ogół nie jest to taneczna melodia. Bardzo to widać w zestawieniu z Brazylijczykami, których jest tu sporo. W porównaniu z Portuglaczykami, Brazylijczycy to ogień, temperament, żywioł, energia! I w tańcu i nawet w mowie oni są zupełnie inni. Portuglaczycy to trochę flegmatycy. To konformizm, lenistwo, niby nie smutek, ale wieka nostalgia i brak radości. Są też bardzo zakompleksieni. Jakby coś zaproponować przeciętnemu Portuglaczykowi to odpowie „Po co? Przecież i tak się nie uda.”

Trochę jest w tym podobny do Polaka.

Trochę tak. Hiszpan w porównaniu jest nawet trochę pretensjonalny, pewny siebie, mówi z pozycji wyższej, nie wątpi. Portugalczyk kuli ogon i nawet nie próbuje. Jest w nim mało dumy. Portugalia jest jak taki młodszy brat przyklejony do Hiszpanii. A za sąsiada ma tylko ją. Z drugiej strony tylko ocean. Dlatego skoro z Hiszpanami się nie dogadują, tak ukochali ten swój ocean. A jednak przeciętny Portugalczyk, kiedy wyjedzie z kraju choćby na pięć dni, to zamiast cieszyć się przygodą, czymś nowym i świeżym, tęskni tylko za tą swoją Portugalią. Nawet te pięć dni nie mogą myśleć o niczym innym jak powrót do domu. To autentyczna historia. Są po prostu tak przywiązani do swojej tradycji i nawyków, że wystarczy im w knajpce na rogu wypić kawkę codziennie rano i się nigdzie dalej od domu nie ruszać. Co ciekawe wydawałoby się, że jest w nich przecież ta ciekawość świata – są przecież konkwistadorami. Odkryli drogę morską do Indii, podbili różne lądy.

Może już im się znudziły odkrycia?

Są tak zapatrzeni w Portugalię, że mało co poza nią widzą.

Może wystarczy im już ta duma, że tyle odkryli i zdobyli w przeszłości?

Albo tak są zamyśleni w tej kontemplacji oceanu, że nic dalej nie widzą.

Żadnych wysepek do odkrycia nie ma już na horyzoncie.

Tak, chyba tak.

Mam do ciebie nietypowe pytanie. Mam nadzieję, że nie zwali cię z nóg…

– Dobrze…

Zastanawiam się jak wyglądałaby Lizbona, gdyby była kobietą. Jak myślisz? Kim by była?

Lizbona jest bardzo romantyczna. To piękne światło, mnóstwo słonecznych dni w roku. Z błękitnym niebem. Leży na wzgórzach, które na obrzeżach są pięknie zielone. W mieście natomiast zabudowa jest kolorowa. Światło odbijające się od ścian pokrytych kafelkami i intensywność kolorów kontrastująca z błękitnym niebem jest tak fotogeniczna, że Lizbona jest miejscem bardzo pożądanym przez fotografów. Tutaj nie ma studiów fotograficznych, wszystkie sesje robi się w plenerze by wykorzystać to światło. Pejzaże są niesamowite. Sesja w studiu byłaby marnotrawstwem. I wzgórza, i most, i fale, i rzeka… Do rzeki czasem wpływają delfiny! Jest mnóstwo monumentów, miradouro, most i obok niego Chrystus z rozłożonymi ramionami, to wszystko jest bardzo ładne. Romantyczne. To jest miasto do spacerowania. Do tego te stare żółte tramwaje… Miasto zachowało jednak sporo dekadencji. Wszystkie inne stolice dążą do nowoczesności, a tutaj nikt się nie stara wymienić tych tramwajów na nowe, na sznurkach w oknach suszy się bieliznę, co niektórych szokuje, ale jest takie typowo portugalskie.

Czyli myślisz, że Lizbona byłaby taką piękną, romantyczną kobietą?

Taką trochę hipiską, ale tak. Otwartą, różnorodną. Widzę ją z wiankiem na głowie i w zwiewnej sukience.

~~~~~~~~~~

Teksty, które ukażą się w ramach serii w kolejnych tygodniach:

Chcesz być na bieżąco? Zapisz się do newslettera! Tutaj

Podobał Ci się ten tekst?

Po więcej portugalskiego ducha zapraszam do mojej powieści! “Wszystko już było” do kupienia tutaj!