Z podróży zazwyczaj nie przywożę wielu pamiątek. Z tych tradycyjnych wybieram w zasadzie wyłącznie pocztówki. Część wysyłam do rodziny i przyjaciół, a kilka zdarza mi się wybrać dla siebie samej. Lubię szczególnie te nieoczywiste i w tych Lizbona jest prawdziwą mistrzynią.
Stojaki na chodnikach wypełnione są kartkami z wizerunkami staruszków w Alfamie – kobieta umoszczona w oknie na piętrze rozmawia z dżentelmenem, który przystanął na ulicy. Mnóstwo jest też fotek powiewającego między domami prania – charakterystycznego przecież elementu miasta. Prócz tego bogactwo pocztówek niczym z retro reklamy – fado, ginjinha, kobiety w rozkloszowanych spódnicach wyciągnięte z lat pięćdziesiątych. Do tego rozsądna doza sardynek – narodowego dobra – w różnych wizerunkach.
Sklepiki z pamiątkami w Lizbonie naprawdę cieszą oko. Niewiele w nich kupuję, ale uwielbiam oglądać bibeloty, ceramikę i tekstylia. Szczególnie tam, gdzie sprzedaje się lokalne wyroby. W Lizbonie grzechem byłoby kupić chińską pamiątkę! Wybór pięknych drobiazgów jest tu tak ogromny! Jeśli jednak problemem jest cena – za rękodzieło często trzeba więcej zapłacić – wystarczy poczekać. Często kilka uliczek dalej, poza ścisłym centrum ceny będą niższe. W poszukiwaniu pamiątki idealnej warto uzbroić się w cierpliwość.
I tak też było, kiedy zdecydowałam się przywieźć z Lizbony strony zapisane słowami. Moimi i cudzymi. Pokłady cierpliwości i odporność na małe katastrofy były wręcz niezbędne. Panna Lizbona z rumieńcem popołudniowych promieni słońca słuchała jak o niej rozmawiamy – chwalimy, uwielbiamy, narzekamy i dogryzamy. Moje rozmówczynie miały wiele do powiedzenia o swoich – często wieloletnich – obserwacjach i trzeźwo patrzyły na miasto. To nie był pierwszy zachwyt turysty, ani początkowa ekscytacja mieszkańca. Miłość do Lizbony, tak jak uczucie między ludźmi, ma swoje etapy. Nie ma lepszych i gorszych momentów. Jest miłość na dobre i złe. Nawet kiedy zdejmiemy już różowe okulary.
W moich felietonach i wywiadach nadal jestem turystką, nadal jestem pod urokiem Lizbony. Oddaję jednak głos także bywalczyniom, które na uniesieniach i utarczkach z tym miastem zjadły zęby. Każda z nich na swój sposób widzi to miejsce, każda odwiedza je lub zamieszkuje z innego powodu. Wszystkie są młodymi kobietami i znajdują się w ważnym punkcie swojego życia. Życia, które z jakiegoś powodu przywiodło je do tego miasta. To jak bogatym duchowo miejscem jest Lizbona wypływa z każdej ich wypowiedzi. A najbardziej ciekawi fakt, że każda rozmowa toczy się według innej przewodniej myśli. To czyni ten zbiór wywiadów tak interesującym. To sprawia, że Lizbona wydaje się jeszcze bardzej fascynująca.
Cieszę się, że mogłam właśnie taką pamiątkę sobie stworzyć i podzielić się nią z Tobą, Drogi Czytelniku! Wywiady, które przeczytasz na moim blogu, przeprowadziłam w większości na przełomie listopada i grudnia 2021 roku, podczas mojego najdłuższego jak dotąd pobytu w Lizbonie. Spomiędzy wersów możesz zatem wyłuskać nastrój późnojesiennej aury miasta. Mam nadzieję, że zanurzenie się w te opowieści sprawi Ci przyjemność i zainspiruje do podróży. Obiecuję – w Lizbonie zawsze jest co robić!
Poniżej zostawiam rozkład jazdy, czyli treści, które ukażą się w najbliższym czasie w ramach serii “Portugalia w obrazach i słowach”. W każdy wtorek wakacji wybierzemy się razem w sentymentalną podróż do Portugalii!
Seria wywiadów pojawi się na blogu lenkowska.com, a towarzyszyć jej będzie moja wystawa fotograficzna o tym samym tytule! Szczegóły wystawy tutaj.
Zapraszam!